Zezwierzęcony.

Opowiada kobieta psychiatrze z przejęciem:

-Człowiekiem jestem lecz czuję się zwierzęciem.
Ale mam ku temu powody istotne,
A do tego dowody !! I to tysiąc-krotne.

Nigdy dobrze nie dośpię, ani nie poleżę,
Bo ze szczotką latam jak kotka z pęcherzem.
W pracy jestem czujna jak w ostępach jeleń,
Lecz siedzę posłusznie jak pokorne cielę.
Gnida z twarzą szczura jest mym kierownikiem,
Jestem tchórzem więc stosuję strusią politykę.
Głównie milczę jak ryba, słodkie jem jak prosię,
Osowiałam totalnie, miewam „muchy w nosie”.
Na męża patrzę wilkiem, on na mnie jak na żmiję,
Na fuchy rzucam się jak hiena, jak piskorz się  wiję.

Fajrant!
Do Biedronki kłusem jak koń i zdyszana,
Z niej do mojej nory, jak muł obładowana,

Dla teścia jestem nudną głupią kurą,
W dodatku jak żółw powolną i jak sęp ponurą.
Teściowa jest flądra i jak paw się puszy,
Przy niej siedzę jak trusia /położywszy uszy/.
Dzieci mam jak byki, niemal-że dorosłe,
Córka jest pijawką, a mój syn jest osłem!
Zawiódł mnie synalek-padalec okrutnie,
Myśli że jest orłem. A jest zwykłym trutniem.

Córka chce tak samo jak  kumpelki z klasy,
Nosić firmowe Pumy, Tigery lub Adidasy.
Bąka coś o panterce. Za tydzień zażąda,
Mówiłam że pijawka? Dusi jak Anakonda.
Na myśl o wydatkach dostaję gęsiej skórki.
-„mama ma węża w kieszeni” to słowa tej wszy – córki.

Jak ćma miotam się nocą, czekając do rana.
Sąsiadki mówią mi wydra, męża mam barana.
Kiedyś noce z tym capem były jak miód słodkie.
Byłam jego panterą, a on moim kotkiem.
Teraz jestem krową, waleniem lub słoniem,
Słysząc to wnet się indyczę i staję okoniem.
Już wiem że za młodu byłam jak kret ślepa,
Ujęła mnie u niego jak u tura krzepa.
Kiedyś kogut dziś leniwiec. a był sercu drogi.
Chodzi nadęty jak garłacz, i pokazuje rogi,
Piwo pije jak gąbka, z robotą się ślimaczy,
Brzuch ma jak hipopotam, i dziuplę na daczy.
Przez tę jego dziuplę nerwy mam zszarpane,
(Chyba wozi tam ‚mewki’ tym swoim Tarpanem).
Przez bagno życia, jak klępa, bocian kroczę,
Gdy mam humor ( wisielczy)jak żaba rechoczę.

Z dyplomu byłam dumna jak z ogonu Pliszka,
Wówczas byłam jak motyl, teraz jak modliszka.
W obliczu awantury wycofuję się rakiem,
Na wolne miejsce w busie rzucam się szczupakiem,
I ogólnie rzecz biorąc życie mam sobacze,
Dlatego na „tasiemcach” łzawiej niż bóbr płaczę.

Trochę z tego życia korzystam w niedzielę.
Wówczas mogę pogadać z mym bratem Danielem,
I kuzynką Delfiną ( kaczy nos) lecz słodka.
On to rekin giełdowy. Ona chuda jak szprotka.
Za to biust ma HO HO HO!!
No i biust ten sprawia,

Że każdy ‚dzięcioł’ chętnie zapuszcza tam żurawia.
Ona chichocze jak Śmieszka, i wglądu nie wzbrania,
Jak ogar poluje na łosia. Oczyma jak łania,
Tylko grubą zwierzynę spojrzeniem zaszczyca,
Płotki ignoruje, gra gapę, przebiegła Łasica.
Chce  domu z jeziorem, łabędzie i dzieci,
Dlatego niczym pająk  rozsnuwa swe sieci.

Ech! Też miałam marzenia, podobnie jak ona,
Przecież nie wypadłam sroce spod ogona,
Lecz nie byłam ( jako koza):- ‚na cztery nogi kuta’
Dziś bym dla pięniędzy wyszła „Mamuta’.

Po zebrach pobiegłam do kina na:-‚Misia’
Tam widziałam Żanetę. U jej boku Rysia.
Jak gołąbki gruchali trzymając się za rączki,
Od filmu ‚Dzień Szakala‚papużki nierozłączki’
Łososiowa suknia z lamy mieniła się jak ważka,
Sęp! Leci na jej pieniądze, ona na jego ‚ptaszka’
Żaneta to jedyna słynnego Lwa,- córka,
Uszy ma jak Gacek, ruda  jak wiewiórka,
Biżuteria i futra ( norka lub szynszyla)
On kiedyś znany bokser, miał funkcję ‚goryla’.
Lecz Rysiu za nią lata. Bo Ona choć poczwara,
Ma w garażu ‚Mustanga’, Rollsa i ‚Jaguara’

A w tygodniu?
Ponownie wielbłądem się czuję.
Znów jak pszczółka się krzątam, znowu chomikuję,
Czujną czaplą przy garach, szopem-praczem przy pralce,
Lisem w planowaniu,  ośmiornicą w walce.

Chodzę zła jak osa po sprzeczce z fachowcem,
Naprawił jedno ‚gniazdko‚ …i „ostrzygł” jak owcę!
By zapłacić (pensja wszawa) wyjęłam ze ‚świnki’
Więc resztę przeznaczę na słodkie i drinki.
Kupię ‚ptasie mleczko’, ‚kukułki’ i ‚krówki’,
I  flaszkę ‚Bison-vodki’, ( po polsku ‚Żubrówki’)

W TV kabaret. I ‚Dudek‚ gdy jeszcze miał włosy.
Pamietam że palił:-‚Syreny‚, ‚Mewy’, Albatrosy’
Fryzurę noszę ‚ na pudla’ lub ‚średnio na jeża’
I proszę zauważyć że Panu się..zwierzam.

Mogę tak wymieniać dwie godziny jeszcze.
Ulubione zespoły? ..Skorpions, Żuki, Leszcze
Np: Koziorożec jest moim gwiezdnym znakiem,
Pradziadek był Francuzem, a dziadek Prusakiem.
Mam amebę, owsiki, glizdę …i polipa ( w nosie)
Chyba przez tę faunę przechszczę się na Zoosię.
Ropuchą, małpą też jestem

Dzięki epitetom,
I tylko 8-go marca mogę być k o b i e t ą .

Więc proszę mnie potraktować,lancetem lub lekiem,
Żebym mogła wreszcie, poczuć się człowiekiem.

I tylko jedno odstępstwo na Panu wymuszę,
Proszę by Pan wszczepił:- sypianie jak suseł.
Na pewno zna Pan radę. Wystarczy tylko chcieć!
Więc niech Pan coś zaradzi.
Mi…Polikarpie Śledź.

Drzewostan

Cerę jak brzoskwinia ma moja sąsiadka,
Smukła jest jak brzoza, jak oliwka gładka,
Sieje zapach cedru, miękka jest jak mech,
Usta  jak dwie wiśnie, nie skosztować ich- grzech,

Loki w barwie orzechu oplatają jej głowę,
Oczy to dwa kasztany, rzęsy- hebanowe,
Gnie się jak wiklina, gdy stąpa na palcach,
Wydaje się taka lekka, jakby była z balsa.

Wstążką (odcień kakao) wiąże swoje włosy,
A piersi eksponuje.Krągłe jak kokosy.
Kieckami barwy śliwki ciało swe „opina”
I nosi dwa imiona: Róża i Kalina.

Ja jestem młodym drwalem, (z posturą niczym dąb),
Uznałem: ” Róża warta topora, więc idź i Różę zrąb!”
I właśnie TAK uczyniłem! Kupiłem słodycze i kwiatki,
I przy pierwszej okazji stanąłem u drzwi sąsiadki.

Wyszła. Zrobiła wdzięcznie Dyg.
Ja wręczyłem Jej bukiet… I paczkę suszonych fig.
Zarazem zapytałem (patrząc na jej podrygi),
Najmilsza z moich sąsiadek: Czy Pani lubi figi?

Pytaniem tym rozbawiłem sąsiadkę niemal „do łez”,
Odparła: Pan pyta o figi? Kiedy ja jestem –bez?.
I biust ku mnie wypięła,( bluzką w banany okrytym(?)),
Więc zaraz zacząłem sprawdzać czy nie „sprzedaje mi lipy”.

Poczęła drżeć jak osika, i w tym-że widzę przyczynę,
Że szybko pozbyła się kiecki-( jak modrzew igieł na zimę)
Co było potem? Nie powiem. A byłem u Niej do rana,
Wiem że jest słodka  jak daktyl i giętka tak jak liana.

I czegoś się nauczyłem! Bo chociaż z topora słynę,
To topór stępiał doszczętnie! Wyżęła mnie ” jak cytrynę
Już nosa nie zadzieram. Nie jestem już chojrakiem,
Ona miała być „drzewem„, a była raczej…”tartakiem

Teraz idę się wyspać. A potem, gdy już wstanę,
To pójdę do Teatru. TAM role są:- rozpisane!
(-)Publiciush.2008r.
****
Pod blokiem dwie panie w moherach,
Ta pierwsza coś drugiej wyłuszcza.
Słyszę urwane słowa jak:
…ta róża….rżnie się …..się puszcza…
…przerywać.. na Boga nie wolno…..
….zmienia……..jak….rękawiczki…..
Przypuszczam: iż rozmawiają:
Zawzięte dwie… ogrodniczki!
(-) Publiciush 2008r..