Rajska kraina

Za górami, lasami, rzekami  u podnóża tęczy

leży bajkowa kraina „Niech_ktoś_mnie_wyręczy”

Cóż takiego w tym kraju robi typowa rodzinka?

Leżąc brzuchem do góry i kręcąc palcami młynka

każdy czeka  cierpliwie na mitycznego Mesjasza

żeby nareszcie tam przybył.  Żeby rękawy zakasał

i bez zrywania ich z łóżek, niemalże od niechcenia

zrobił za nich to wszystko co pilne jest do zrobienia.

Laba panuje powszechnie.Nikt się nie śpieszy, nie krzyczy,

panuje ogólny błogostan bo czas się pod tęczą nie liczy.

W mieszkaniu które zajmują jest coraz ciaśniej i ciaśniej

albowiem gdzie by nie spojrzeć tam leżą tysiące wyjaśnień.

Są spatyniałe,  prastare i nowych lśniących pokłady

a każde z nich „wyjaśnia” dlaczego ktoś „nie dał rady”.

”Dlaczego musiał odłożyć” , ”dlaczego warto poczekać”

Nad wszystkim czuwa Duch Kraju.

Duch o imieniu: Poniechaj 

On również niczego nie robi. No, czasem podrapie się w zadek

czekając na kres tej krainy. Na: ‚Ostateczny Upadek’.

Więc kiedy człowieku narzekasz że mama ponagla i ”dręczy”,

wnieś oczy ku niebu. Czy widzisz  podstawę tęczy?

Namierz na nią azymut a potem nie myśląc wiele,

Podąż do tej krainy która jest twoim celem.

Może zdradzając jej adres Twoje uczucia zranię

Ale tam dalej żyć będziesz w swym „rajskim” błogostanie.

Sposób zapłaty.

   * Dyl Sowizdrzał – postać z przekazów ludowych słynąca z tego

                   że sprytem rozwiązywała problemy ludzi krzywdzonych.

*

Podróżując  w czasie (mam pojazd) – widziałem

Taką taką oto scenę z kpiarzem Sowizdrzałem

Mój wehikuł czasu tak mnie przekierował

Że trafiłem w czasy kiedy Car panował.

 

Oto co widziałem na jarmarku w Łomży.

 

Między straganami stary żebrak krążył.

Zgięty- cichym głosem, z radości wyzutym

Prosił by mu kupić chochlę ciepłej zupy.

A dzionek był mroźny, słoneczny, przepiękny…

 

A ponieważ serca przechodniom nie zmiękły,

Po godzinie  starań w swej sakwie pogrzebał

I wyjął z niej -przybity- suchą kromkę chleba.

Ten suchar posłużyć miał mu za jedzenie.

         Gdy ugryzł kęs pierwszy (wraz z gorzkim westchnieniem)

Dostrzegł że przy kramie pod drewnianym stołem

Bucha parą rozgrzany żeliwny kociołek.

  – (Właścicielem był chciwiec na pieniądze łasy

   który w tym kociołku podgrzewał kiełbasy.)

 

Dziad ruszył w tym kierunku długo nie zwlekając

wpatrzony w obłok pary- jak w marchewkę zając.

Gdy dotarł – w obłok pary kiełbasą pachnący

Wetknął resztę suchara żeby go nasączyć

(a zarazem podgrzać) kiełbasy zapachem…

Wnet podbiegł doń chciwiec, chwycił go pod pachę,

szarpnął w górę jak kukłą  -A był kawał chłopa!-

  (W szwach puściła  licha żebraka kapota.).

i patrząc bezlitośnie prosto w oczy dziada

Wrzasnął pod niebiosa:

Ten dziad mnie OKRADA!

Bo kto chleb nasącza kiełbas aromatem

i nie płaci za to – ja ponoszę stratę.

 

I na nic się zdały wywody żebraka,

że to nie jest kradzież -Dziad niemalże płakał-

Że tylko nad parą – a nie w wodzie trzymał…

        Chciwiec nie odpuścił.

       A jaki był finał?

Już chciwiec chciał kijem żebraka obijać….

Ignorując każde z rzeczowych tłumaczeń

Gdy zjawił się Sowizdrzał  i rzekł –

JA zapłacę”!

Kiełbasy są twoje. Nikt nie przeczy- przeto

ja tobie zapłacę . Tą  srebrną monetą.

          Tu przerwę na moment – gdyż nadmienić trzeba-

           że za nią mógł kupić kilka bochnów chleba.

Po tym jak Sowizdrzał swój zamiar wyłuszczył

Skąpiec się ucieszył i żebraka puścił.

        JA tobie zapłacę byś przestał się kłócić.

Po czym tę monetę na wierzch lady rzucił

A gdy spadła  położył na niej swoją rękę

Za OPARY z garnka płacę srebra DŹWIĘKIEM!

Gdy chciwiec wysyczał słowa obelżywe

Dyl spytał ironicznie:-

           -„czy dodać ci NAPIWEK” ?

Trudno jest opisać co działo się potem

Świadkowie transakcji buchnęli rechotem.

Jeszcze długo wśród kramów słychać było śmiechy

A historia z monetą trafiła pod strzechy.

Ps.

W tradycji ludowej podań sto (bez mała)

o wyczynach. prześmiewcy Dyla Sowizdrzała

Blanka i pająk

Kiedyś Blanka wraz z pingwinem

Wpadła w lesie w pajęczynę

Niszcząc ją niemalże całą.

Zaraz się pojawił pająk.

Który pajęczynę uprządł.

Wzrok miał wściekły twarz okrutna

Bowiem szkodą się rozsierdził.

I chrapliwym głosem stwierdził:

-Ty pingwinie oraz Blanko

Moja sieć nie jest firanką

Lecz narzędziem polowania.

Napraw sieci- zaraz- Blania

I skończ pracę do zachodu

Bo inaczej umrę z głodu

Czy podołasz bo ja tak.

A ten czarno-biały ptak

Który przybył z Antarktydy

Niech mi złowi w rzece ryby.

Bo jak nie to dziś przed snem

Barszcz z uszkami( Blanki) zjem.

Wszystko prawdą .

Teraz wiecie czemu Blanka wprawnie plecie

 

Jak historia się skończyła?

Blanka sieci naprawiła

Tak że nawet pająk zmiękł

A w niej został przed nim lęk.

.

Magnes, magnez

Kiedyś Magnes-w pakamerze-

dyskutował tak z Magnezem.

   Jedną różnisz się  literką

lecz różnicę widzę wielką

I konkretną Panu wskażę

Ja – kojarzę się z żelazem.

Ponoć nawet berbeć wie

że żelazo do mnie lgnie.

(Pewnie Pan też o tym słyszał)

JA- żelazo w mig  przysysam.

no i każdy (!) chce mnie mieć.

Tyś jest „płotką” Więc cicho siedź.

 

Na to Magnez  odrzekł skromnie:

-Niezbyt wiele wie Pan o mnie,

Ja’m istotny przy chorobie.

Stąd też zet mam.

Zet-jak zdrowie.

Historia pewnego „barana”

Pewien „osioł”- syn barana

Zaczął  głosić wszem od rana

Swych przemyśleń taką treść:

-wykształcenie?

mam to gdzieś!

 

Ja w głębokiej mam w pogardzie

inżynierów po Harvardzie,

Tych po Yelle  czy MIT (czyt em-aj-ti)

Iść w ich ślad?

Ani się śni!

Jaka korzyść z edukacji?

 

Harowanie w korporacji.

Tydzień w tydzień przez dni sześć.

Po co ?

Przecież MAM co jeść.

 

Ja- za darmo mam frykasy

Gdy ziół pełne pola, lasy

jak wzrok sięga- szwedzki stół

I JA robić mam jak wół?

 

Mam maksymę własną. Przednią

Ceń swe życie  bo masz jedno

Praca – tej zasadzie – wbrew

Milszym jadło … wino… śpiew..

 

Osioł co się mędrcem mienił

Wiódł tak życie do jesieni,

kontent, gdyż wiódł  życie-miód.

Po przymrozkach….osioł schudł.

 

Gdy zieloną  ścięło masę

Kora stała  frykasem

a marzeniem bujny mech,

Usechł również … osła śmiech.

..

Osioł który życie cenił

chcąc czy nie chcąc pogląd zmienił

i tak jak dyktował głód

pojął że androny plótł.

 

W życiu trzeba status zmieniać,

Był „barnem” z urodzenia

Lecz gdy w życie wszedł dorosłe

Zmienił status !

został  „osłem”

Butrym

W gminie Krynki- to Podlasie

mieszkał     Butrym W_buty_piasek.

 

Bez litości i bez przerwy

Psuł nam humor, szarpał nerwy.    

Prasłowiański gnom czy skrzat

Nękający nas od lat.

 

Gdy mijały  śniegi,  zima

Butrym psoty swe zaczynał

Sypiąc ludziom w buty piach.

Ktoś zszedł z drogi – on już – ciach!

 

Sypał garścią piach zawzięcie

chyłkiem, z  frajdą  i z przejęciem,

Jak zwykł czynić to od lat             

Dokuczliwy, kryński skrzat.

 

Takim był  Butryma  prymat:-

-chciał byś się na niego zżymał…

Do pogodnych lic miał wstręt

Prześladowca stóp i pięt.

 

Podlec cichcem piasek sypał

W czasie pracy, ślubach, stypach…

(Żałobnicy toną w łzach

A on wdowie w buty piach)

 

Pracę w polu mi zatruwał

Gdyż musiałem buty zzuwać.

Na daremno! -Za kilka chwil

Znowu miałem w bucie  żwir.

 

Wiosną naszła mnie myśl taka:

-od dziś chodzę na bosaka,

po ogrodzie. A lasami

chodzić w butach z cholewami.

 

No i problem zniknął w mig.

Ale Butrym również znikł !

Dokąd poszedł?- Jego rzecz!

(Ponoć idąc- „klął jak szewc”)

 

Wspomniał mi znajomy strażak

Że grasuje dziś na plażach

Ps.

Mówią:- pośród nas (Polaków)

MNÓSTWO ludzi : „butrymaków”

Chcą byś w stressie żył i w gniewie.

Co im po tym?

TEGO nie wiem !!

Fiasko planów

Wśród podlaskich zboża łanów

jest księstewko : „Morzeplanów”.

Planów wielkich, planów szczytnych

nowatorskich i ambitnych…

Czegóż to w tych planach nie ma.

     Jest ich morze, wręcz ocean.

Znaleźć  w planach można wszystko

Kozy, lamy…uzdrowisko….

 

Gdy się ziszczą – bądźmy szczerzy

szczęście będą w metrach mierzyć.

Raj tam będzie gdy rozkwitnie

(Zgodnie z planem) księcia gród.

I dóbr wszelkich będzie ‚w bród’

 

Jak donoszą sprytni szpiedzy

Książę Pan – wysoko mierzy.

a że zapał ma najszczerszy

Książę – ‚Teoretyk Pierwszy’-

sam uwierzył że sam (jeden?)

Stworzy w Księstwie ziemski Eden.

Rzeką spłynie mleko, miód

na książęcy lud i gród .

Każdy roczek będzie tłusty.

Później.

 

Teraz skarbiec pusty!

A walutą tej krainy

Krążki miedzi zwane …Czyny

Jeśli w skarbcu czynów nie ma

to tragedia! .

Nie – dylemat.

A wiadomo: -gdzie brak miedzi

Tam się cicho (jak mysz) siedzi.

I rzecz główna -moi drodzy-

Plany najpierw trzeba wdrożyć.

Lecz na planach Książę zna się !

Ujął w planach mleko …ptasie,

Topinambur, zioła, miód..

Będzie kasa- ruszy w przód!

Tworzy plany dniem i nocą.

A ja mówię Wam (proroczo!)

-„Tam gdzie zwykłych czynów brak

każde plany trafi szlag”.

 

Żeby status skarbca zmienić

Postanowił się ożenić.

Nie z dojrzałą, nie z podwiką

lecz leciwą już Praktyką

 

Ta Praktyka jest Hrabiną

Nie zarzucisz nic jej czynom,

Urodziwą, nawet piękną

Niezawodną i ….majętną,

 

Gdy uderzył do Hrabiny.

Odrzuciła oświadczyny

mówiąc Księciu w oczy tak:-

„Nie! Bo tobie Czynów brak.

Jeśli chcesz zażegnać kryzys

Proś o rękę Realizy.

Dorzuciła (cierpko !) przy tem:-

-Lepiej ożeń się z Kredytem.

On -być może da Ci wpływy.

Teraz żegnaj. Bądź. szczęśliwy.

 

Co się stanie czas pokaże.

Ja-wam będę kronikarzem.

Ps.

Wszystko ku lepszemu zmierza.

Książę zwabił był Kanclerza.

On  podniesie prestiż grodu

Czerpiąc kasę z bryłek lodu.

Żelkożerca

Zdziś jest gruby z tej przyczyny

że jest fanem żelatyny.

Przez dzień cały (od świtania)

ulubione żelki wchłania

Chciałby przestać lecz niestety

wciąż na żelki ma apetyt.

.

Nie chce jadać warzyw (wszelkich)

Ni owoców. TYLKO żelki.

Ponoć (w/g kilku osób)

Zdziś podjadał….żel do włosów!

Patrzeć nań już nie mam serca

Taki z niego żelko-żerca.

.Dnia pewnego Zdziś -na kawę-

Zaprosił był Żelisławę.

‚Tylko dla niej’ zjadł dwa „ptysie”.

Zjadł (!) i …dostał skrętu kiszek.

          Zdrowiem swym zapłacił słono

Za swą „dietę”. Dietę…mono.

Ps.

Gdy „żel” piszesz wpisz literę

która ma nad sobą „żelek”

Wesz

Wesz- widząc zamiar człeka-
(kąpiel przyszykował)
świadoma praw unijnych,
zaczęła protestować

Gdy kpiąco oznajmił:-
„Twój sprzeciw – wszo -nic to”
insekt zrobił z zamiaru
zadymę polityczną.
Sąd zakazał kąpieli
i strzyżenia brody.

Ps.

I jeszcze wesz pochwalił
za….oszczędność wody.(?)

Jak sprytny chłop przechytrzył diabła.

Bramy piekła opuścił w wieczór wietrzny i dżdżysty
adept czarciego liceum- Adolf o ksywce „Pryszczyk”.
Uczniem wybitnym nie był – bo ani zdolnym ni pilnym
Był czartem z wyboru leniwym , chociaż piekielnie silnym.
Wiedzy posiadał niewiele, nauk swych mistrzów nie cenił
a wyszedł by odbyć praktykę. By ‘kusić do złego’ na Ziemi.

Pragnienie, by się wykazać od dawna w Adolfie rosło…
Zaraz przy pierwszej okazji podpalił wiejskie domostwo.
Nie zdążył tym podpaleniem „Pryszczyk” się nawet ucieszyć
gdy dostał pilne wezwanie – biegiem do piekła pośpieszył.

W piekielnej sali sądowej czekało nań sędziów grono
– Czyś ty Adolfie oszalał? Piekło posiada swój honor!
To żadna sztuka podpalić! Twoja głupota aż piszczy!
Masz ludzi NAKŁANIAĆ do grzechu. Cudzymi rękoma masz niszczyć!
Ba! Gdybyś kogoś podpuścił, by on to budynki podpalił
zyskał byś nasze uznanie. Lucyfer by ciebie pochwalił.
A ty splamiłeś nasz honor. Piekło sromotą okryłeś,
bo przecież ty OSOBIŚCIE zagrodę z dymem puściłeś.

Za karę pójdziesz do chłopa by pracą z honoru zmyć plamę.
Będziesz pracował dla niego. Od teraz on twoim jest panem.
Możesz w tym czasie go kusić, ale nie możesz go dręczyć.
Pokuta twoja się skończy, gdy minie dwadzieścia miesięcy.

Ruszaj Adolfie do dzieła. Leniwym mózgowiem rusz-że
i rozmów się z pogorzelcem. Niech przyjmie ciebie na służbę.

Więc ruszył „Pryszczyk” na ziemię wertując diabelski Kodeks,
by drugiej wpadki uniknąć – nie skończyć znowu „pod wozem”.
Ze skrytki wyjął pieniądze. A kiedy napełnił już kiesę
był pewny tak na mur-beton, że misję zakończy sukcesem.

Do chłopa, który wśród zgliszczy wciąż krążył i włosy rwał z głowy,
podszedł i prosto z mostu przedstawił warunki umowy:
– Skoro tak wielkie nieszczęście – jak widzę – na ciebie spadło
będę u ciebie pracował dwadzieścia miesięcy – za jadło.

Chłop usłyszawszy te słowa, czarta spojrzeniem złym przeszył.
A Pryszczyk gestem niedbałym wysypał pieniądze z kiesy
i tonem ufność budzącym kontynuował swój wątek:
– daję ci kiesy zawartość na dobry współpracy początek.
Teraz zakupić już możesz narzędzia, budulec lub trunki
Wszystkie pieniądze dostaniesz gdy spełnisz poniższe warunki.

Jeżeli je przyjmiesz – to znaczy – poręczysz i duszą i słowem:

– że z plonów wyrosłych na roli oddasz dla piekła połowę
– i kiedy będę odchodził tę kwotę mi oddasz w dwójnasób.
Lecz zanim odpowiesz – pomyśl. – Dam na to godzinę czasu.
A gdybyś się nie wywiązał – ten fakt oznajmić ci muszę
Ja – Adolf – wysłaniec piekła – zabiorę sobie twą duszę.

Zaledwie kwadrans przeminął gdy chłop go wezwał na słowo:
Jednakoż dzielonym nie będzie to co urośnie nad głową!
Czy widzisz tę wielką jabłoń sadzoną ręką pradziadka?
Nie będą plonem z mej roli rosnące nad głową jabłka.
Jeśli do naszej umowy taką klauzulę wraz dodasz:
„To co nad głową urośnie nie dzieli się” – wtedy zgoda!

Więc diabeł cyrograf zmienił. Wspomnianą klauzulę wstawił,
a gdy chłop krwią go podpisał – Adolf w radości się pławił.
Po wszystkim chłop pod sukmaną ukrył wspomnianą już kiesę
i jeszcze – choć z wielkim trudem – ukrył pod wąsem uśmieszek.

*
Rychło kmieć udowadnił, iż w zarządzaniu jest mistrzem
Skorzystał z siły Pryszczyka. Czart w tydzień usunął zgliszcze.
W następnym – ponieważ przyszła wiosennych prac polnych pora –
diabła zaprzągł do pługa i pola starannie zaorał.

A kiedy orkę skończyli, chłop swe zamiary wyłuszczył:
– Domostwo większe wzniesiemy. Drewno dostarczysz mi z puszczy.
Budynek postawisz tak trwały by nawet grom go nie zniszczył.
A Adolf na to buńczucznie : – dla mnie to tyle co ‚pryszczyk’
– I dodatkowo – na dachu domostwa zbudujesz taras
z murawą jak na boisku i o piłkarskich wymiarach.
– Wiem, że podobnej budowli nikt w świecie jeszcze nie stawiał.
Ruszaj po drewno do puszczy, bo pracy czeka nas nawał.

Domostwo stanęło w pół roku. Czart niemal oka nie zmrużył,
tak kmieć Adolfa poganiał. Czart kwękał – jednako mu służył.
Taszczenie pni z głębi puszczy stawało już w gardle ością,
więc kiedy przyszły wykopki, ziemniaki czart kopał z radością.

Nadzieja na odpoczynek pękła jak bańka mydlana,
bo sprytny kmieć – po wykopkach – wezwał Adolfa na taras:
– „Taras jest taki, jak chciałem, lecz to nie koniec prac jeszcze.
Nad nim zbudujesz dach szklany, by chronił taras przed deszczem.
W ten sposób komfort zapewnię swej żonie, synom i córkom.
Przez porę jesiennych deszczy tu będzie nasze podwórko.
– Takie zadanie to ‚pryszczyk’ – rzekł Adolf z markotną miną.
Licząc, że wkrótce odpocznie, bo cóż chłop wymyśli mu zimą?

Lecz zimą również nie spoczął. Czart – w ramach zadań specjalnych –
w grudniu dokopać się musiał do źródeł geotermalnych!
Kopał głęboko i długo. Z upływem czasu wciąż wścieklej.
W efekcie – sam siebie zadziwił i swoich zwierzchników w piekle,
którzy wciąż bacznie śledzili czy czart pracuje jak trzeba.
Gdy skończył, chłop ciepłem źródeł jął gospodarstwo ogrzewać.

Ogrzewał wszystko w zagrodzie – spichlerze, kurniki, stajnię..
Na końcu podgrzał swój taras i tak przekształcił go …w szklarnię.

Zanim zakończył się styczeń, kazał chłop taras przeorać
i zasiać koper, rzodkiewkę, rzeżuchę , sałatę, pora,
cebulę, marchew, pietruszkę , kalafior, miętę i szpinak…
Za oknem był środek zimy – a Adolf bez przerwy grzbiet zginał
w pracy od świtu do nocy. Gdy szedł spać w siano za żłobem
– to wzdychał do starych czasów. Czasów gdy mógł być nierobem.

Zaś chłop warzywa sprzedawał na targu w przystępnej cenie
i pieniądz płynął do chłopa z dnia na dzień szerszym strumieniem.
Trafiały się w nim miedziaki, monety srebrne i złote
a kiedy termin upłynął podwoił pierwotną kwotę .
Należną kwotę w dniu spłaty przekazał w łapska Pryszczyka:-
-„Oto należne dwie kiesy. Zabieraj kasę i znikaj”
Zgodnie z klauzulą umowy – cyrograf widzisz przed sobą
– sprzedałem plony ogrodów, które wyrosły NAD GŁOWĄ!
Tym zyskiem się nie dzielimy – ja z tobą – ani szelągiem.
Więc zmykaj czarcie do piekła, zanim obiję grzbiet drągiem.
Bo nie ma takiego złego, co by na dobre nie wyszło .
Tyś gospodarstwo podpalił, ja-m z ciebie dostatek wycisnął.

*
Klnąc niewybrednie pod nosem Pryszczyk do piekła poczłapał.
Zrozumiał: – „By odnieść sukces, potrzebny nie tylko zapał„.

„Kruczkiem” chłop diabła przechytrzył. Wielkie uznanie mu – brawo!

Ps.
Syn chłopa skończył rolnictwo, a córka poszła na prawo.